piątek, 29 marca 2013

w drodze...

Czas nam mija bardzo szybko w Polsce. Wypełniony jest wieloma wydarzeniami. Dzisiaj już Wielki Piątek. Taki inny trochę niż zawsze, bo nie ma gotowania czy sprzątania. Byliśmy na pięknej Liturgii. Dostaje nam się w tym roku sama esencja:). Teraz siedzimy tu z  D.M i słuchamy homilii papieża Franciszka z Wielkiego Czwartku. Niesamowity jest nasz nowy papież. Bardzo się z Niego cieszymy...
Duży M. w realu mąż i ojciec w rodzinie wielodzietnej - rozmawia i tłumaczy swoim dzieciom wiele rzeczy. Dzisiaj rozmowa o tym czym jest Ten Dzień. Dlaczego idziemy do Kościoła. Co tam robimy i dlaczego. Rozmowa o krzyżu. I dlaczego dzisiaj jest uroczysta adoracja Krzyża. M. tłumaczy, że P.J. dopuszcza w naszym życiu sytuacje trudne i bolesne, że każdy z nas ma krzyż, że TAM P.J. się z nami spotyka i że czeka nas  zawsze Zmartwychwstanie! No i prosi chłopaków, żeby każdy się zastanowił co jest Krzyżem w ich życiu... Bo całowanie - adorowanie Krzyża dzisiaj to mówienie "tak" zgadzam się. M1. denerwuje się z jakiegoś powodu na siedzących za nim braci (cała rozmowa odbywa się w samochodzie). Pytam się Go: Już wiesz co/kto jest Twoim krzyżem? no, nie? - uśmiechamy się. A z tyłu J. i A. na zmianę: czy ja wyglądam jak krzyż? czy jestem drewniany? .....:) 
Już jutro w czasie paschalnego czuwania A. przyjmie Komunię po raz pierwszy. Nie może się doczekać :) a J. odlicza dni od dawna:)
A my z D.M mamy zaszczyt zostać podwójnymi chrzestnymi! dużo wydarzeń się szykuje...


 Cofając się troszkę w przeszłość: podróżowaliśmy trochę. Ks. orioniści pożyczyli nam duży samochód i byliśmy w Częstochowie, na noc jedną zatrzymaliśmy się niespodzianie w Łodzi  u cioci i wujka bo zmógł D.M jakiś wirus z gorączką i ŚNIEŻYCA nas zaskoczyła, brrrr. W końcu dotarliśmy z opóźnieniem go Gorzowa rodzinnego miasta W. (tego od całusków Maryniowych:) gdzie oczekiwano i przywitano nas baaaardzo gorąco. Tam po sutym obiedzie, spotkaniu w kościele i wystawnej, wesołej kolacji, padliśmy kompletnie:) Duży M i M1. powaleni wirusem, wszyscy wykończeni intensywnością i niespodzianą zimą... Nie udało nam się odwiedzić Rodziców W. czego do dziś żałujemy bo baaardzo chcieliśmy. J. pół drogi powrotnej do Warszawy pytał: to jedziemy do Rodziców Wojtka???....
 
Byliśmy też w Kaliszu, najstarszym polskim mieście. Chronologicznie rzecz ujmując tydzień wcześniej:) A w Niedzielę Palmową Duży M  i ja, razem z naszą warszawską wspólnotą mieliśmy radość otrzymać palmy z rąk Księdza Biskupa. I potem w pięknej procesji, w lesie palm uczestniczyliśmy. I Credo uroczyste zaśpiewaliśmy. 


4 komentarze:

  1. Faktycznie pobyt pełen wrażeń. Takich dobrych :) potrzebnych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szalejecie w Polsce :)) Tak trzymajcie :D
    Pozdrawiam i wesołych świąt życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkim naszym blogowym Gościom życzymy Dobrych Świat, bo to wielkie Święta sa:) życzymy byście doświadczyli mocy i miłości i przebaczenia i wolności od Tego wokół to całe świateczne zamieszanie się zaczęło:)!!

    OdpowiedzUsuń
  4. OOO, to u "Kiszonów" byliście:)) Przechodzę coraz większy szok. Chociaż nie powinnam się aż tak dziwić, z Panem Bogiem to już tak jest:)

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Twój komentarz:):)