czwartek, 19 marca 2015

Marzec dobiega końca...

Czas przyśpieszył. Dopiero tu zjechaliśmy. Potem były śnieżne burze. Miasto zamarło. Szkoły były zamknięte. Nagle już druga połowa marca. 
Uroczystość dzisiaj. Święto Józefa - patrona naszej przeprowadzki. Bardzo z nim rozmawiamy:). Prosimy żeby wszystko organizował. Bo idzie powoli. Ta organizacja. Na razie udało się wszystkie szkolne dzieci - do szkół posłać.  Wyczyn to był nie lada. Zupełnie się nie spodziewaliśmy, że zapisanie dzieci do placówek "oświatowych" może trwać ponad miesiąc....  To już na szczęście za nami, było trudno, bo dziwny system i biurokracja w Dużym Mieście na B. panują. Teraz wstajemy 5:30-6:00 i wakacje się skończyły:). Za to idzie wiosna. Mam nadzieję, bo śnieg już się prawie stopił. I chociaż dzisiaj -7C, to słońce świeci zabójczo. Tydzień temu to nawet chodziliśmy bez kurtek. O!. Jeden dzień.
Miasto jest doświadczeniem egzystencjalnym. Miasto jako ludzie, tłum, transport, szkoły, instytucje, budynki, zapachy, obrazy... Żywa tkanka. Architektura niezwykła. Chodzę, pstrykam fotki i nie mogę wyjść z podziwu. Bo to oczywiście nie jest Paryż. Nie jest Rzym. Ani Kraków. Ale miasto, które żyje i rośnie. Nigdy nie wiadomo , z którego boku wyrośnie coś nowego. Jak dno oceanu, który wrze tuż za rogiem. Jakby wiatr, który wieje w każdym możliwym kierunku odnalezionym pomiędzy budynkami, poprzestawiał domy jedne na drugie i okręcił dookoła ich osi. Stare i nowe. Piękne i brzydkie. Użyteczne i tylko do patrzenia. Razem zachwycające albo przerażające:).
I ludzie. W każdej części miasta inni. Jakby posegregowani ... Jeżdżę po dzieci autobusem do szkoły. (Samochód czeka na naprawę bo... miejski pług śnieżny go stuknął... takie przywitanie:). A w autobusie i metrze - ludzie. Biedni, zmęczeni, zagonieni, zapracowani, szczęśliwi. Z wypisanym życiem na twarzy. Siedzimy z Manią pomiędzy tymi naszymi braćmi, dziećmi Króla i modlimy się. Żyjemy tu dzisiaj. 
Szukamy nowego domu, bo czas w chińskiej dzielnicy nam się kończy. Prosimy najlepszą agencję Mary from Heaven o pomoc. 
Dzieci szczęśliwe. My szczęśliwi. Siedzę właśnie w pięknej Bibliotece Centralnej, w nowej dziecięcej części i wyglądam przez ogromne okno. Na to miasto zalane słońcem. I cóż moi mili - czuję tę cichą radość i wdzięczność. Do Króla, którego też jestem Córką....

A poza tym czekamy na Tę Noc.



6 komentarzy:

  1. Pięknie napisane:) Też czekam. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze że piszesz :). Trzymamy kciuki za jak najszybszą stabilizację.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaja - właśnie miałam pisać maila, cobyś napisała parę słów, co u Was. Patrzę a tu notka :D
    Dobrze o Was czytać... Ja myślę ostatnio o Was codziennie, co aż jest dziwne, bo mam o czym myśleć :P Ale ktoś chyba z Góry mi przypomina o modlitwie za Was. Dobrze że jesteście...
    U nas już wiosna jest od paru tygodni i ciepło :) O śniegu już nie pamiętamy, a w ogródkach pełno kwiatów.
    Pozdrawiamy ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśl, myśl i nie tylko. Bo tu zawirowania duże mamy. Wielki Post na całego:)

      Usuń

Czekam na Twój komentarz:):)