Zima wróciła. Nie taka ostra jak w styczniu i grudniu, ale biało jak na Boże Narodzenie :) Zasypało, zasypało, wszędzie biało. Jest trochę jak w Zakopanem, na feriach z dzieciństwa ... Trzeba się głęboko zaciągnąć powietrzem i wtedy się to czuje :)
Czwartek to dzień szkolnej, rannej Mszy, adoracji i innych bardziej przyziemnych zajęć. Zaczęliśmy w czwartki z J. uczęszczać na "story time" do biblioteki publicznej (czytanie dzieciom, wspólne śpiewanie z pokazywaniem tematycznie powiązane z czytaną książeczką, na koniec coś plastycznego). Spędzamy potem trochę czasu w bibliotece i jest fajnie. Mają tam świetne miejsca dla dzieci w wieku przedszkolnym i przedprzedszkolnym. Można leżeć na dywanikach (z dinozaurami, zoo, czy drogą dla samochodów), jest kurtyna i kosz kukiełek, tablica filcowa z odczepianymi postaciami, pluszaki, piankowe puzzle, i MNÓSTWO książek. A my kochamy książki. Uwielbiamy..... :) (nawet po angielsku). Buszujemy więc. Dzisiaj odkryłam książki "king size" - format A1. Pożyczyliśmy chyba ze 20 książek dla dzieci (można wypożyczyć tyle ile się chce - czyli w naszym przypadku ile uniesiemy :) I mam teraz 100 pomysłów na ich wykorzystanie i dla małych, i dla większych... Potrzebuję tylko czasu ;) he, he. (Tylko żałuję, że w żadnej z cudownych bibliotek, których byliśmy członkami na warszawskim Ursynowie, nie można było znaleźć tak dużo pięknie ilustrowanych i przygotowanych ciekawych książek edukacyjnych dla dzieci przed szkołą - po polsku ;).
No, ale do rzeczy. Jasio fascynuje się Arką Noego. Bo te zwierzęta zawsze idą "po dwie :" "mama i tata" i "wszystkie je mamy", albo oglądaliśmy na filmie przyrodniczym lub w książce. On uwielbia czytać o Noem. Nie mam pojęcia dlaczego:) A w bibliotece znaleźliśmy "king size" książkę o potopie i Noem. Można leżeć na podłodze właściwie "w" książce, w środku historii. No, to leżeliśmy. I wchodziliśmy do Arki. I wtedy do mojej głowy, puk, puk, wpadł pomysł! Wzięłam "zaczarowany ołówek" i do dzieła! Pudełek i innych niezbędnych "przydasi " zabawowych u nas dostatek. Gromadzimy je po prostu. Nałogowo :) Znalezienie odpowiedniego kartonu nie było bardzo trudne. A potem nożyczki, nożyk, klej, zszywacz, podstawka kartonowa od mrożonej pizzy, dwa pudełka po chusteczkach higienicznych. Na koniec parę desek domalowanych i napis: ARKA NOEGO. I można się ładować.
I wyruszyli. Gęsiego do Arki szli. A wody przybywało. A one szły i szły - te zwierzęta. I w końcu wszyscy znaleźli się na pokładzie. I padało, i padało... szszszszszszszszsz (i tu nie wiedząc o tym ćwiczyliśmy logopedię ;) szumiała woda..." MICHAŁ! nooł! stop!" i potop się zakończył, woda uspokoiła się nieoczekiwanie. I wyszli na ląd. Suchy znowu...
Podoba mi się ta zabawa :D Córeczka też lubi Noego :)
OdpowiedzUsuń