Wokoło doroczne halloweenowe szaleństwo. Od miesiąca prawie dzieci w szkole liczą duchy, rysują wydrążone dynie, czytają o strasznych domach i potworach. Okropieństwo. Poza tym, że nie obchodzimy tego święta przeciwni pogańskiej i demonicznej ideologii leżącej u jego podstaw, zadziwia mnie zamiłowanie ludzi wokoło do przebierania się za wilkołaki, zombi, krwawe wiedźmy, kościotrupy itd. Kiedy widzę 6,7,8 latka w takim kostiumie aż mnie ciarki przechodzą...brrrr...
W związku z tym Jasio spędził ostatnio wiele dni w domu, z Maryńką i ze mną. Czytaliśmy, liczyliśmy, zrobiłam Mu logopedyczną prezentację sylabkową do czytania (wykorzystuję na całego pomysł z Urwiskowa, dziękuję), bawiliśmy się liśćmi, i Jasio zrobił sobie "domową grę planszową". Dzisiaj w domu był też Antoś i mieliśmy robić zajęcia do wiersza "Kłótnia rzek" Brzechwy ale całkowicie wsiąkliśmy w KULĘ stronę MKIDZN. Rewelacyjna jest, tyle nowych rzeczy, dawno tam nie byliśmy.
Gra Jasiowi zajęła dwa dni. Z braku dużej kartki skleiliśmy dwie małe. J. narysował trasę a potem pieczołowicie kolorował "kwadraciki" i w ogóle planszę, której połowa pokryta jest płatkami śniegu a połowa trawą. Stworzył też ludziki i produkuje karty do tej gry. Na końcu chyba przyjdą zasady choć spodziewam się różnych wersji :) :)
Ten pomysł ściągnęłam z Art Projects for Kids.
Bardzo nam się spodobało. Niektóre liście obrysowaliśmy bezpośrednio,
innych kształty "na oko" narysowaliśmy czarnym flamastrem, na
akwarelowym papierze. A potem akwarelkowe szaleństwo!