Jasio wyjął nakrętki plastikowe... a ja pływałam w sieci jednym okiem. MAMO! Mamo! wyraźna zachęta do zainteresowania się synkiem... Co my tu mamy chłopczyku? Nakrętki? Pomalujemy może? Ostatnio malujemy co popadnie flamastrami do CD... A właśnie. Coś tu gdzieś było o nakrętkach... BIEDRONECZKI! To do dzieła!
Ja rysowałam, J. zarządzał kolorami i pomagał oczy przyklejać. Takie bezdomne te biedroneczki się mi wydały... wycięłam im liście z filcu...
Oczywiście na początek J. ułożył sobie z nich pociąg. Jak tylko przeniósł zabawę na podłogę... A potem bawiliśmy się razem. Jasio dzielił listki i biedronki na małe i duże, ale okazało się, że z niektórymi mamy problem. Ani małe ani duże. ŚREDNIE!
Większość listków wycinałam podwójnie. No to, zagadkę zrobiłam Jasiowi. Który listek tu nie pasuje? Który nie ma pary?
Profesorów dwóch mieliśmy dzisiaj w domu:). Bo zapomniałam Wam powiedzieć, że na początek zrobiliśmy z J. okulary z drucików kreatywnych. I chodził w nich kilka godzin. Jak tata, mama i M1. :) Oczywiście, gdy A. wrócił ze szkoły, też dostał swoją parę....I wesoło było.. Śmiechu co niemiara...
Pomysł stąd.
są śliczne, też juz mam pełne pudełko nakrętek i szukam na nie pomysłu :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚliczne te biedroneczki. Jak naszym dzieciom niewiele potrzeba do dobrej zabawy.
OdpowiedzUsuńWitajcie dziewczyny! Fajnie, że się Wam podobają:)
OdpowiedzUsuńWspaniałe te biedroneczki,będzie trzeba wykorzystać pomysł :)
OdpowiedzUsuń