czwartek, 12 września 2013

Zrywamy, wąchamy, smakujemy:)... domowy ogródek.

Wiosną - nie kalendarzową - ale tutejszą:) tak w połowie czerwca:). Zasiałam za domem parę nasionek. Powtykałam w jałową ziemię, posypałam marną ilością nowej, świeżej i obserwowałam co z tego wyrośnie:). A lato tego roku wyjątkowo mokre było (wy w Polsce sobie zbyt wiele nie wyobrażajcie, pewnie byście nie zauważyli, że w ogóle padało:):). Ale dla nas u podnóża Gór Skalistych działy się cuda. Trawa nie zżółkła całkiem mimo skąpego podlewania. Porzeczki obrodziły. Kwiatki kwitły i inne niezwykłe zdarzenia nas spotkały.  Takie jak wzejście roślinek z powtykanych nasionek! No, nie ze wszystkich, faktycznie... Ale pietruszka i koperek nam obrodziły, twardziele... I kilka fasolek rozpełzło się po ziemi. Nawet strączki się pojawiły. 
Mamy już prawie połowę września. Obawiać zaczynamy się mrozów i śniegu. A poza tym ciągle pada... po kilka razy dziennie. Ostania chwila na zebranie pietruszki. No to ścięliśmy uroczyście w asyście wszystkich Łobuzów. Komisyjnie wąchaliśmy, nadgryzaliśmy, delektowaliśmy się i cieszyliśmy się. I niech nikt nie mówi, że dzieci nie lubią "zielonego":) Moje przechodząc przez kuchnię (a robią to tysiąc razy dziennie, bo kuchnia jest przechodnia:) pytają: Mamo, mogę? i podciągają mi po łodyżce pietruszki odłożonej do suszenia....
A i zapomniałabym! Największą sensację wzbudzają wśród Łobuzów zasadzone ZIEMNIAKI! Dwa stare ziemniaki, które nam "zakwitły" poradziłam M2 wsadzić w ziemię i rosną cudnie! WSZYSCY czekają na "wykopki":) Ale M2 zapowiada, że to Jego są tylko...

1 komentarz:

  1. U mnie młodsza córka też uwielbia pietruszkę. Już nawet nie próbuję jej suszyć bo wiem, że i tak zje wszystko od razu.

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Twój komentarz:):)