Namiot z niczego:). Zabawki z niczego. :) i niczego nie brak:)

Chyba już rok temu znalazłam gdzieś kółko hula-hoop:) Miałyśmy takie z siostrą w dzieciństwie, i kręciłyśmy, kręciłyśmy... Tylko nasze były bez świecących bajerów. Miałam od roku plan użyć to nowe kółko do zrobienia namiotu dla dzieci. Do zabawy. Bo oni uwielbiają robić domki, namioty, schronienia i inne takie. Ale nie mogłam znaleźć miejsca do zawieszenia/zaczepienia. Dostałam od A. zasłonki i firanki, wzięłam z myślą o namiocie... I nareszcie. Udało się. Dwa dni temu. Wyciągnęła żem firanki (bo zasłonki już znalazły zastosowanie na piętrowym łóżku w nowym pokoju młodszych Łobuzów - oddzielają ich pokój od reszty pokoju:). I znalazłam jeszcze zasłonkę, którą im zrobiłam  w "starym domu", zaczepiliśmy je wszystkie na kółko, Duży M. dokręcił hak do tkwiącego w suficie bolca, zszyłam zasłonki i czerwone wstążki punktowo i jest. Zawieszony. Zamek Łobuzów. (M3 prosił żebym koniecznie tę nazwę umieściła) A w nim Księżniczka i Rycerze. Sami zobaczcie, zdjęcia kiepskie, telefonowe ale są.

Dzisiaj proboszcz na obiedzie był to wyciągnęliśmy kurczące się powoli zapasy polskich slodyczy. M.in. Toffifee. Mniam. Znikły szybko. Za to córeczka  z tatusiem mieli świetną zabawę z opakowaniem po tych pysznościach. Szeleszczącą, błyszczącą, fascynującą!

 Cóż więcej potrzeba do szczęścia kiedy już wszystkie czekoladki zniknęły w przepastnych paszczękach Łobuzów?:) Pełnia szczęścia.

Pracujemy ostatnio nad pojemnikami, pudełeczkami, puszkami na to co potrzebne przy rysowaniu, tworzeniu, szyciu, malowaniu i innych ulubionych czynnościach. O rezultatach naszej pracy będzie później. Przy okazji Marynia ma świetną zabawę. Ustawia, przekłada, wkłada. I po co jakieś zabawki? Zawsze się coś znajdzie.