sobota, 30 sierpnia 2014

worki ze skrawków i refleksji kilka...


Lekka taka melancholia zakrada się do Krainy. Może nie całkiem do Krainy ale do serca Matki. Nie, że coś z Łobuzami. Nie, że źle. Ale trudno czekać przed życiowym zakrętem. Ale latorośle wyfruwają znowu codziennie rano do placówek oświatowo-wychowawczych i takie Duże już są... No i jesień idzie, nie ma na to rady. W naszym suchym stanie padało wczoraj znowu pół dnia. Aż myśleliśmy, że się impreza w parku nie odbędzie:) A Łobuzy te młodsze czekały niecierpliwie na "Mamo, pamiętasz taaaaka wielka PIŁKA a do niej można wejść!" Na szczęście koło 2giej zaczęło się przejaśniać i impreza odbyła się przy pięknej pogodzie. Było trochę atrakcji dla dzieci. Policja serwowała hamburgery i hotdogi prosto z grillla. A Pan Doktor Marysi pyszne mięsko w bułce. Wszystko za darmo oczywiście, bo to szkolny dystrykt organizuje na początek roku szkolnego. I miło było, trochę znajomych też. Tylko tak jakoś nostalgicznie, że to ciągle obce jednak miejsce, że nie rozumiemy wielu społecznych relacji, że...Eh, marudzę trochę. W końcu było miłe popołudnie dzieci się wyszalały, zapisaliśmy ich na piłkę nożną bez żadnych opłat, dostali cukierki i w ogóle:)
Poza tym worki im uszyłam. Takich mam skrawków materiałów dwie szuflady podostawanych od różnych miłych ludzi to trzeba wykorzystać:) Trzy uszyłam i... oczywiście musiałam też i czwarty:) "Dla mnie, dla mnie, dla Lysi też, tak?". I teraz codziennie rano Nasza Mała "Fcinka" zabiera worek i mały plecaczek i odwozi z Tatą Braci do szkoły. Bardzo dumna i zaangażowana:). A potem wraca do domu i pomaga Mamie we wszystkim. Pranie wrzucać do pralki i wyjmować. Zmywać nawet raz pomagała! Gotować i w ogóle. Fajna taka, wystarczy kilka minut z Nią i człowiekowi humor się poprawia. Każdemu życzę :)
Piszę tego posta już trzy dni, co mi się na ogół nie zdarza. I już mi przeszła ta chandra na szczęście. Uff! Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że cieszę się z tego szalonego życia jakie nam Stwórca aktualnie funduje i poczekam jeszcze trochę co będzie dalej:). Jeszcze mnie nigdy nie zawiódł:) I przypomina mi się kazanie śp. Ojca Adama, Paulina, którego oboje z M. uważamy za świętego. Mówił: Pan Bóg robi dla nas 100 cudów ale w 101 pierwszy nie wierzymy. Myślimy, że to dla Niego za dużo. A On robi i 101. Proście a będzie Wam dane. No, to prosimy:)
I nachodzi mnie jeszcze jedna refleksja. Trochę zmienia się nasz blog. Tak myślę od paru miesięcy, że więcej się tu robi osobistych refleskji niż dziecięcych przygód i pomysłów na zabawy. I tak chyba będzie, rozwój dobra rzecz, nasz idzie w tym kierunku chyba....:)
Choć pewna taka doza nieśmiałej tajemniczości pozostanie, bo to w końcu virtual reality jeszcze mnie wciągnie jak Jumanji i kto mnie odnajdzie?:):)

9 komentarzy:

  1. Asiu to w podobnym stanie i punkcie jesteśmy. Pan Bóg zawsze nas obdarza tylko czasem w nas jakieś ograniczenia są.
    Boży Pokój niech Cię wypełnia !

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmiany sa dobre, skoro zmieniasz się Ty to zmienia się i blog :)

    No i jeszcze coś co za mną chodzi, o czy staram się pamiętać i co mam nawet napisane na bransoletce-dziesiątku - 1Krn 4,10 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Worki super. A ewolucja to dobra rzecz. W końcu blog to miejsce dla Ciebie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Worki cieszą oko:) i zajęły ręce. A blog, no właśnie, to moje takie miejsce, musi się zmieniać, nie?;)

      Usuń
  4. Asiu... jestem ciekawa jak Wasz wyjazd na missio? Ja jestem choba w tym punkcie 101cudu w ktory nie wierze... Aga z sopelkowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, ale nawet jak nie wierzysz PB te cuda robi. Bo my wszyscy tacy niewierzący raczej jesteśmy. Wydaje nam się, że jak my nie dajemy rady to PB też. A On jest Wszechmogący:)
      A co do ad gentes to czekamy na dokumenty i bardzo byśmy już chcieli ale musimy czekać, i nie wiadomo:) Ale cały czas jesteśmy na misji na Dzikim Zachodzie.

      Usuń

Czekam na Twój komentarz:):)