Lekka
taka melancholia zakrada się do Krainy. Może nie całkiem do Krainy ale
do serca Matki. Nie, że coś z Łobuzami. Nie, że źle. Ale trudno czekać
przed życiowym zakrętem. Ale latorośle wyfruwają znowu codziennie rano
do placówek oświatowo-wychowawczych i takie Duże już są... No i jesień
idzie, nie ma na to rady. W naszym suchym stanie padało wczoraj znowu
pół dnia. Aż myśleliśmy, że się impreza w parku nie odbędzie:) A Łobuzy
te młodsze czekały niecierpliwie na "Mamo, pamiętasz taaaaka wielka
PIŁKA a do niej można wejść!" Na szczęście koło 2giej zaczęło się
przejaśniać i impreza odbyła się przy pięknej pogodzie. Było trochę
atrakcji dla dzieci. Policja serwowała hamburgery i hotdogi prosto z
grillla. A Pan Doktor Marysi pyszne mięsko w bułce. Wszystko za darmo
oczywiście, bo to szkolny dystrykt organizuje na początek roku
szkolnego. I miło było, trochę znajomych też. Tylko tak jakoś
nostalgicznie, że to ciągle obce jednak miejsce, że nie rozumiemy wielu
społecznych relacji, że...Eh, marudzę trochę. W końcu było miłe
popołudnie dzieci się wyszalały, zapisaliśmy ich na piłkę nożną bez
żadnych opłat, dostali cukierki i w ogóle:)
Poza
tym worki im uszyłam. Takich mam skrawków materiałów dwie szuflady
podostawanych od różnych miłych ludzi to trzeba wykorzystać:) Trzy
uszyłam i... oczywiście musiałam też i czwarty:) "Dla mnie, dla mnie,
dla Lysi też, tak?". I teraz codziennie rano Nasza Mała "Fcinka" zabiera
worek i mały plecaczek i odwozi z Tatą Braci do szkoły. Bardzo dumna i
zaangażowana:). A potem wraca do domu i pomaga Mamie we wszystkim.
Pranie wrzucać do pralki i wyjmować. Zmywać nawet raz pomagała! Gotować i
w ogóle. Fajna taka, wystarczy kilka minut z Nią i człowiekowi humor się
poprawia. Każdemu życzę :)
Piszę
tego posta już trzy dni, co mi się na ogół nie zdarza. I już mi
przeszła ta chandra na szczęście. Uff! Mogę z czystym sumieniem
powiedzieć, że cieszę się z tego szalonego życia jakie nam Stwórca
aktualnie funduje i poczekam jeszcze trochę co będzie dalej:). Jeszcze
mnie nigdy nie zawiódł:) I przypomina mi się kazanie śp. Ojca Adama,
Paulina, którego oboje z M. uważamy za świętego. Mówił: Pan Bóg robi dla
nas 100 cudów ale w 101 pierwszy nie wierzymy. Myślimy, że to dla Niego
za dużo. A On robi i 101. Proście a będzie Wam dane. No, to prosimy:)
I
nachodzi mnie jeszcze jedna refleksja. Trochę zmienia się nasz blog.
Tak myślę od paru miesięcy, że więcej się tu robi osobistych refleskji
niż dziecięcych przygód i pomysłów na zabawy. I tak chyba będzie, rozwój
dobra rzecz, nasz idzie w tym kierunku chyba....:)
Choć
pewna taka doza nieśmiałej tajemniczości pozostanie, bo to w końcu
virtual reality jeszcze mnie wciągnie jak Jumanji i kto mnie
odnajdzie?:):)
Asiu to w podobnym stanie i punkcie jesteśmy. Pan Bóg zawsze nas obdarza tylko czasem w nas jakieś ograniczenia są.
OdpowiedzUsuńBoży Pokój niech Cię wypełnia !
Amen:) Dzięki!
OdpowiedzUsuńZmiany sa dobre, skoro zmieniasz się Ty to zmienia się i blog :)
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze coś co za mną chodzi, o czy staram się pamiętać i co mam nawet napisane na bransoletce-dziesiątku - 1Krn 4,10 :)
Aeljot, zapisuję sobie ten werset. Pomaga:)
Usuń:) U mnie też działa :)
UsuńWorki super. A ewolucja to dobra rzecz. W końcu blog to miejsce dla Ciebie :).
OdpowiedzUsuńWorki cieszą oko:) i zajęły ręce. A blog, no właśnie, to moje takie miejsce, musi się zmieniać, nie?;)
UsuńAsiu... jestem ciekawa jak Wasz wyjazd na missio? Ja jestem choba w tym punkcie 101cudu w ktory nie wierze... Aga z sopelkowa
OdpowiedzUsuńAga, ale nawet jak nie wierzysz PB te cuda robi. Bo my wszyscy tacy niewierzący raczej jesteśmy. Wydaje nam się, że jak my nie dajemy rady to PB też. A On jest Wszechmogący:)
UsuńA co do ad gentes to czekamy na dokumenty i bardzo byśmy już chcieli ale musimy czekać, i nie wiadomo:) Ale cały czas jesteśmy na misji na Dzikim Zachodzie.