Dawno, dawno temu kiedy księżyc był samotny na niebie, żyła dziewczynka z plemienia Szejenów o imieniu Quillworker. Nie miała braci ani sióstr, ale Jej rodzice byli dumni ze swojego jedynego dziecka. Jej niezwykłe umiejętności haftowania przynosiły sławę całemu plemieniu. Starsze kobiety w wiosce zachwycały się tym, że Dziewczynka mimo tak młodego wieku pięknie ozdobiła już 30 bizonie skóry, co normalnie zajmowało całe życie.
Quillworker chodziła do Chaty Twórczyń uczyć młodsze dziewczynki jak zbierać igły jeżozwierza i zabarwiać je na żywe kolory a potem z nich przepiękne wzory. Starsze kobiety spierały się, która była nauczycielką Quillworker, tak bardzo Dziewczynka była utalentowana.
Pewnego dnia Quillworker siedziała w tipi ze swoimi rodzicami wycinając wojenną koszulę z miękkiego kawałka skóry. Pracowała od wielu tygodni, przeszywając czerwone, niebieskie, żółte i białe igły jeżozwierza na skórę. Kiedy skończyła swój nowy wzór, wycięła opaskę, getry z miękkiej skóry jelenia, potem zrobiła mokasyny i parę rękawic.
Matka dziewczynki obserwowała Ją z zaciekawieniem. "Córko, dlaczego przygotowujesz strój wojownika? Twój Ojciec ma już swój a nie masz żadnych braci. Nie jest to też jeszcze czas na zamążpójście dla Ciebie."
"A poza tym co to za wzór? Nie znam go."
Quillworker odpowiedziała dotykając stroju:"Jest piękny, prawda? Zobaczyłam go we śnie."
Matka pokiwała głową."Dobrze, że uważasz na swoje sny. To przez nie Wielki Duch przemawia do nas."
Quillworker pracowała wiele dni i nocy. Kiedy skończyła, przygotowała następną skórę jelenia i rozpoczęła ozdabiać kolejny strój wojenny. Robiła to jeszcze sześć razy i za każdym razem Matka pytała ją" Córko, dlaczego szyjesz strój wojownika?" I za każdym razem Quillworker odpowiadała: "Nie wiem, Matko. To przyszło do mnie we śnie". Kiedy skończyła siódmy strój zobaczyła, że jest mniejszy od pozostałych. Jakby przeznaczony dla chłopca a nie mężczyzny. Do niego Dziewczynka dodała także kołczan przyozdobiony takim samym jaśniejącym wzorem.
Jej praca była skończona. Zapakowała trochę swoich ubrań razem z igłami jeżozwierza i jedzeniem z odkładanym od jakiegoś czasu. Wzięła nóż, narzędzia do wyprawiania skór i gotowania.
Kiedy Matka zobaczyła co robi, zapytała: "Córko, dokąd idziesz?"
Quillworker uśmiechnęła się: "Siedem dni stąd znajduje się tipi Siedmiu Braci. To dla nich te stroje. Będę ich siostrą i kiedyś Wszyscy Ludzie będą ich podziwiać.
"Tak niech się stanie, Córko. Pomogę Ci się przygotować do drogi.
Razem przywiązały psy do toboganów. Dziewczynka była gotowa do drogi.
"Skąd znasz drogę?" spytała Matka.
"Nie znam" odpowiedziała Quillworker "ale pojawia się w moich snach. Nie zgubię się"
Pożegnała się z Matką i z psami podążającymi za Nią wyruszyła w kierunku gór.
Sześć dni wędrowała, jedząc pemmikan i świeże jagody, popijać wodą z bukłaka. W nocy owijała się skórą bizona i spała przy małym ognisku. Sny były Jej przewodnikiem w podróży za dnia.
Wreszcie siódmego dnia doszła do strumienia. Na jego drugim brzegu, w niewielkim gaju ujrzała potężne tipi. Czy to może być schronienie Siedmiu Braci? Było zrobione z więcej niż dwudziestu skór bizonich.
Kiedy psy Dziewczynki weszły do wody, z tipi wyłonił się chłopiec. " Szukam Siedmiu braci. Przyniosłam dary" zawołała.
Chłopiec uniósł dłoń w geście powitania. Jestem Wihio, najmłodszy z Siedmiu. A Ty jesteś Quillworker, nasza nowa siostra. Czekałem na Ciebie."
"Czekałeś? Widziałeś mnie we śnie?"
Wihio pokręcił głową. "Ja wysłałem Ci sen. Mam Moc Poznania i Moc Dosięgania Nieba."
"Co to jest Dosięganie Nieba?" zapytała siostra.
"Zobaczysz," odpowiedział "Bracia polują, ale powinni niedługo wrócić. Chodź pokaże Ci naszą chatę.
(.....) cdn.:)
Kraina znajduje się za górami, za lasami, za oceanem. Pośrodku wielkiego lądu, pomiędzy górskimi pasmami, na rozległej prerii. Latem słonce praży tu niemiłosiernie, a silny wiatr wznosi tumany suchego, czerwonego piasku wraz z obeschłymi preriowymi krzaczkami. Zimą cała kraina zamarza i pokrywa się śniegiem wzburzanym przez ten sam wiatr, choć czyste powietrze skrzy się od słonecznego blasku. I pomimo, że zima trwa tu najmarniej osiem miesięcy, już wiele setek lat temu zamieszkiwali ją ludzie. Twardzi i zależni od natury. Ich ojcowie i dziadowie przekazywali dzieciom historie tłumaczące otaczający ich świat. Piękne, barwne legendy i mity. Jednym z plemion, które posiadało tę ziemię wiele, wiele lat temu i od którego nazwę otrzymała stolica naszego stanu, to Szejenowie (Cheyenne). I właśnie piękny mit o pochodzeniu Gwiazd (a właściwie Wielkiego Wozu) stał się centrum naszego warsztatu. Quillworker to utalentowana dziewczynka, która wyszywa przepiękne wzory na skórze jelenia i bizona z jeżozwierzowych igieł barwionych na żywe kolory. Ma sny, za ktorymi podąża. Przygotowuje siedem przepięknie zdobionych strojów wojennych. Wyrusza w podróż aby odnaleźć Siedmiu, dla których są przeznaczone. Staje się ich siostrą. Pewnego dnia przychodzi Wielki Bizon i żąda wydania dziewczynki. Bracia się nie zgadzają. Bizon im grozi. Następnego dnia przychodzi Wielka Krowa i chce tego samego. Odpowiedź Siedmiu jest ta sama. Krowa grozi im czymś strasznym. Nic to nie daje. Trzeciego dnia nadchodzi Wielkie Stado Bizonów. Stoi u wejścia do tipi, a wokoło cała ziemia drży. Powietrze drży. Wydaje się, że nie ma już wyjścia. Ale Bracia nie oddadzą Siostry. Najmłodszy wyjmuje strzałę z kołczanu ozdobionego przez Quillworker. Pozostali chronią Siostrę. Najmłodszy, który ma Dar Sięgania Nieba, każe im wspiąć się na drzewo. Sam strzela z łuku i chwyta się gałęzi. A potem... Drzewo Sięga Nieba. Wyżej i wyżej. Rodzeństwo widzi stado gdzieś daleko w dole. Ale... są już tak wysoko, że nie ma odwrotu. Chwytają się za ręce... i pozostają na niebie. Najmłodszy to Gwiazda Północy. Najjaśniej świeci Quillworker. Po dziś dzień Wszyscy Ludzie ich podziwiają:).
Łobuzy słuchały jak urzeczone. Czytaliśmy książkę znalezioną w bibliotece klasowej M3 a więc po angielsku. Dla Was Drodzy Goście, Matka wykonała próbę opowiedzenia historii w języku Przodków..., bo zdaje sobie sprawę, że większość z Was chętniej czyta w tym języku, w którym galopują Wasze myśli:). Nie jest to profesjonalne tłumaczenie, ale Matka żywi cichą nadzieję, że Jej to wybaczycie:)
W warsztatach brało udział czworo Łobuzów. W wieku lat jedenastu, dziewięciu, sześciu i dwóch z poważną nadwyżką. Wszyscy zasłuchani. A potem zabawieni. Jednym słowem: "Mamo, lubię to robić!"
Do naszej zabawy użyliśmy:
- tutki po papierze toaletowym (upchnięte w jakimś zakamarku, ostały się przed sprzątaniowym zapałem Matki:)
- kolorowe kartki
- flamastry i kredki
- nożyczki
- klej do papieru
- patyczki (uzbierane prze Manię)
- taśma klejąca i zszywacz do szybkiego zbudowania tipi w wiosce:)
- patyczki (uzbierane prze Manię)
- taśma klejąca i zszywacz do szybkiego zbudowania tipi w wiosce:)
- wyobraźnię w dużej dawce:)
Postanowiliśmy zrobić sobie własne indiańskie plemię. Ubrane w pięknie ozdobione przez nas "skóry". Zupełnie nam nie przeszkadzało, że z papieru:) Zamiast ozdabiania igłami jeżozwierza, przenosiliśmy co nam się "śniło", rysując flamastrami:). Zamysł Matki był taki, co by Dziatwa powielała wzory Quillworker. Ale Łobuzy pomysł miały inny. Własny mianowicie. Kto by się oglądał na czyjeś już wymyślone wzory. Sami mamy wyobraźnię, prawda?
Na jednej "skórze bizoniej", tej "wyszywanej " przez A. pojawiła się cała historia.
"Mądry szaman w górach pomaga mężczyznom, kobietom i dzieciom. Mądry szaman pomaga tancerzom Wielkiego Ducha. Mądry Szaman zrobił ognisko i upiekł dużo ryb w indiańskiej wiosce."
Spisana mową indiańskich znaków. Bo to one były naszym kolejnym punktem programu. Bardzo trafionym zresztą. Wymyślanie opowieści czy informacji przy pomocy tych małych piktogramów to prawie jak praca szyfranta! I nie wiem jak Wy, ale my uwielbiamy takie zabawy!.
Tu gdzie mieszkamy historia rdzennych mieszkańców i ich pięknych legend przeplata się z trudnymi losami pionierów, którzy przebyli dłuuugą drogę, aby w końcu osiąść na tej nieurodzajnej choć urokliwej ziemi. To przeplatanie niestety wielokrotnie połączone było także z rozlewem krwi. O osadnikach mamy nadzieję opowiedzieć Wam nieco w środę, kiedy będziemy mierzyć się po raz pierwszy z projektem "Przygody z książką". Czekajcie:)
Nasze szejeńskie warsztaty powstały w ramach blogowego projektu Dziecko na Warsztat wyrusza w podróż:) czyli Druga Edycja. Bierze w nim udział około 80 innych blogowych Mam z całego świata. Ruszajcie z nimi w podróż jest bardzo ciekawie!
Bardzo fajny warsztat , połączenie historii z twórczością dzieci :-) To co zawsze lubię najbardziej , jest kreatywnie !
OdpowiedzUsuńMiło nam. Bawiliśmy się świetnie:)
UsuńPrzepiękny mit! A jeszcze bardziej poruszająca taka wspólna zabawa :) Uwielbiałam jako dziecko wymyślać języki i pisma obrazkowe, więc bez wahania przyłączyłabym się do Was :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy;). Ja też bawiłam się w pismo i języki jako dziecko:) A moi chłopcy co rusz nowe alfabety wyrysowują:)
UsuńNo i się rozmarzyłam. Jako nastolatka fascynowałam sie opowieściami o Indianach, szczególnie tymi jakimi nas raczył Karol May (tak wiem, dalekie od rzeczywistości) i tak mi trochę został sentyment i pewne zainteresowanie ta kulturą. Bardzo mi się spodobała i historia i Wasze indiańskie plemię wielobarwne i zabawa w piktogramy.
OdpowiedzUsuńDobrze się bawiliśmy. A nawet wciąż się bawimy:) Dzisiaj powstali nowi członkowie plemienia:)
Usuńsuper warsztat! jest nauka i jest zabawa a kreatywność pierwsza klasa! gratulacje :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy!
UsuńKurcze, taki fajny temat, a zupełnie zapomniany np.w bajkach. Świetny warsztat, pomysł na zabawę i przypomnienie (za które dziękuje)!
OdpowiedzUsuńProszę bardzo! Cieszę się, że się na coś przydaliśmy:)
Usuńi nam się warsztat bardzo podobał! dużo ciekawych informacji
OdpowiedzUsuńPolecamy się:)
UsuńCudowna historia. Czytałam z wielkim zaciekawieniem ;-) No i czekam na środę. My też tam będziemy ;-)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Mam nadzieję, że się wyrobimy na środę, bo coś w piętkę gonimy:) a w środę rano wyjeżdżamy z M. Trzymaj za nas kciuki!
UsuńTo jest WSPA-NIA-ŁE!!! Od dziecka lubiłam takie indiańskie opowieści (zaczynałam rzecz jasna od Maya, ale potem trafiłam na prawdziwe) i w ogóle dzikozachodnie klimaty. Dzięki za to tłumaczenie, znowu się poczułam jak mała dziewczynka i czytałam z zapartym tchem :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Ci się spodoba!
UsuńJakia piękna opowieść. W cudnym miejscu musicie mieszkać. I Marysia jakoś tak bardzo wyrosła ostatnio. Cudze dzieci tak szybko rosną :)
OdpowiedzUsuńMaria rośnie jak na drożdżach też mi się wydaje duża:) Jest cudna ale to tak szybko minęło...:(
UsuńA okoliczności przyrody rzeczywiście mamy cudne. Egzotyczne:)
Zaczytałam się. Piękna opowieść. Marysia urocza ....
OdpowiedzUsuńPrawda, że piękna? Te indiańskie mają taki fajny klimat:)
UsuńBardzo fajny warsztat. Szkoda że początek taką małą czcionką, że aż oczy bolą ;) Lubię indiańskie opowieści, i super wam wioska Indian wyszła :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Ta czcionka to żeby mniej miejsca zająć, bo wiem, że przewijanie do dołu nudzi:) Ale zmieniłam. Niech się lepiej czyta!:)
UsuńA Marynia co sobie w policzek zrobiła???
OdpowiedzUsuńNic takiego:) Ale starszy brat się w palec skaleczył i Księżniczka też chciała plasterek na swoją starą rankę:):)
UsuńPięknie wplecione piktogramy
OdpowiedzUsuńPrawda, że fajne?:)
UsuńMiło nam
OdpowiedzUsuńfajnie jest Was zobaczyć i przeczytać o Waszym pomyśle. szyfrowanie za pomocą obrazków - dla mnie inspirujące!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się zainspirowałaś:)
Usuńsuper warsztat:) bardzo inspirujący, na pewno skorzystamy z indiańskich pomysłów! piktogramy bomba!
OdpowiedzUsuńIndiańskie zabawy mają w sobie wiele uroku a dla mnie smak dzieciństwa. ...
UsuńWspanialy warsztat i piekna historia! Zapisuje sobie do pomyslow na czas odkrywania Ameryki Polnocnej :-)
OdpowiedzUsuńNo na Amerykę Północną to wystarczy, że my napiszemy o życiu codziennym, nie? ;)
Usuńrewelacyjna sprawa :-))
OdpowiedzUsuńja zawsze zachowuję rolki po papierach :-)) jest tyle wspaniałych inspiracji :-))
dziękuję za Wasz warsztat REWELACJA!!
Rolki po papierze toaletowym rules:) Ja miałam całe mnóstwo ale, że niedługo będziemy się przeprowadzać to wyrzuciłam. Ale jak widać mimo, że bardzo się starałam jakaś torba pełna tych skarbów gdzieś się schowała i jak znalazł!
UsuńWyszło super :) Obóz rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść i twórczość arystyczna dzieci. Gratuluję udanego warsztatu i pozdrawiam z Tajwanu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Dzikiego Zachodu!
UsuńPrzepiekna historia i bardzo fajne ludki zrobiliście. Jak dobrze że jutro środa!
OdpowiedzUsuńEh, Ilona środa jest ale niestety nie udało nam się o pionierach niestety :(. Będzie pomponowy wpis... Bo wyjeżdżam na tydzień i nie da rady. Ale za dwa tygodnie musi się udać, mam nadzieję, że poczekacie...
UsuńŚwietny indiański warsztat. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki, Anna!
UsuńExtra warsztat. Podziwiamy i pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuńWasz też fajny:)
UsuńPiekna historia i jaki kreatywny warsztat! Super!
OdpowiedzUsuńA miło nam, dzięki!
UsuńBardzo podobało mi siętłumaczenie legendy - bardzo ciekawe ;)! I tam makieta świetna i obrazki rysunkowe ;)! Wszystko super ;)!
OdpowiedzUsuńZarumieniam się:) Także w imieniu Łobuzów:)
UsuńMagicznie, bajkowo, piękna historia i do tego kreatywność dzieci. Bardzo bardzo mi się podoba Wasz warsztat. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAsia też pozdrawiamy. I dziękujemy za miłe słowa!
UsuńPięknie i kreatywnie u Was, a to lubię :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuń