poniedziałek, 28 października 2013

Dziecko na Warsztat - naukowy


Mieszkamy na wielkim wulkanie. Bardzo blisko o tego:
(wikipedia: Komora magmowa pod calderą w Yellowstone)
Filmy i książki o nim piszą.
 W jednym filmie to właśnie tutaj właśnie zaczyna się zagłada... 
 Wybuchają nawet zimą...
(wikipedia: zima w Yellowstone:)

W tym roku M3 z klasą był tydzień w Parku Yellowstone:

 i uczył się dużo o geologii, fizyce, chemii i biologii tego miejsca. I to zainspirowało chłopców do wybrania tematu naszych warsztatów. Chcieliśmy zaanalizować jak to jest z tymi wulkanami, gejzerami i dlaczego. 
 (wikipedia: gejzer Castle w Yellowstone)
Po wycieczce M3 chciał podzielić się z braćmi nabytą w szkole wiedzą i pobawić się na dokładkę:)
Do pierwszego eksperymentu, mającego pokazać zasadę powstawania wulkanu, przygotowaliśmy:
ocet
soda oczyszczoną
płyn do naczyń
lejek
miskę
puszki po coca coli
papier kolorowy (opcjonalnie)
chusteczki higieniczne

W naszych warsztatach uczestniczyło czworo dzieci: M3 lat 10, A. lat 8, J. lat 5,5 oraz Księżniczka 21 miesięcy.

  Puszki owinęliśmy kolorowym papierem, żeby lepiej wyglądały, bardziej wulkanowo:)
Potem po kolei chłopcy dodawali potrzebne składniki.
2/3 puszki octu, do tego trochę płynu do naczyń.
 J. nasypał do chusteczki (żeby opóźnić reakcję) ok. 2 łyżeczek sody.
I wcisnął do otworu puszki.
 Ocet z sodą oczyszczoną się wymieszał i  powstał gaz czyli dwutlenek węgla. Utworzyły się w cieczy  bąbelki gazu lżejsze od niej i gwałtownie wydostały się na powierzchnię. To samo dzieje się kiedy poruszają się płyty tektoniczne a lawa powstała w wyniku reakcji chemicznych znajduje gwałtowne ujście.
 I my obserwowaliśmy wydobywającą się z "wulkanu" pianę -lawę.

Doświadczenie robiliśmy dwa razy.
 Za drugim razem chłopcy wpadli na pomysł dodania barwników spożywczych. Szybko to zrobili. I nasz wulkan zalśnił barwami tęczy. Piękny!
Bawiliśmy się świetnie. Nadszedł czas dla M3 na zaprezentowanie rodzeństwu jak powstaje GEJZER. I dlaczego strzela do góry.
 2010 zdjęcie M.

Do buteleczki po witaminkach, M3 wlał 2/3 wody, trochę octu i barwnik spożywczy dla lepszego efektu wizualnego.
 Postawił buteleczkę na naszym terenie wulkanicznym (miska) i wsypał 2 łyżeczki sody.
A. prędko zakręcił buteczkę zakrętką z uprzednio zrobioną dziurką.
Dziurkę M3 zakrył palcem i tu nastąpiła pierwsza atrakcja!
Shake it, shake it! Czyli potrząsanie! Palec zdjęty i....
Gaz się wydzielił, ciśnienie wzrosło, jak przy poruszaniu się płyt tektonicznych (trzęsieniu ziemi) i BUUUM! Wystrzeliło!
Ile radości! Księżniczka, która wszystko dokładnie obserwowała aż piała ze szczęścia!
Powtórzyliśmy to parę razy... bo takie fajne:)

A tu w naturze:)
Filmik z Mammoth Hot Springs - wrzesień 2010
(zrobiony przez M.)


Zabawa z barwami:

Do następnego eksperymentu zaproponowanego przez chłopców potrzebowaliśmy:
miseczkę
pół szklanki mleka
barwniki spożywcze
Wszyscy nawet Mania "kapnęli" kropelkę koloru do mleka. I zaczęliśmy mieszać. I podziwiać efekty. Najpierw tworzyły się piękne barwy. Odcienie zieleni, błękitu czy czerwieni. Pomarańczowy nawet różowy. A na końcu? Powstał kolor szarobury jak to zawsze po wymieszaniu barw podstawowych razem.
Do kolejnego eksperymentu potrzebowaliśmy:
butelki
lejka
"czegoś" do nalewania
100 ml ciepłej wody
4 łyż. suchych drożdży
6 łyżeczek cukru
łyżeczki
balona
Do butelki  starannie chłopcy wsypali drożdże. Zalali ją wodą.
Następnie odmierzyli odpowiednią ilość cukru. Dodali. Wymieszali wszystko przez potrząsanie:)

Na szyjkę butelki naciągnęliśmy balon. I obserwowaliśmy.

Mamo, nic się nie dzieje!
A te bąbelki w zawiesinie?
No, może coś rzeczywiście...
po 2 min.:
Mamo, rośnie, balon stoi!!!!

Po godzinie:
O, jejku ale urósł... 
I zobacz te drożdże jak rosną...
TO naprawdę z nich robisz chleb?
A co to sąd drożdże?
Czy one żyją?
Ale przecież były suchymi kuleczkami?
Jednym słowem było o czym przy obiedzie rozmawiać a drożdże w butelce rosły i rosły, aż im powietrza zabrakło i zaczęły się dusić i opadać.
A jeszcze przed obiadem...
Kiedy czekaliśmy co z balona urośnie... 
Inne balony przypomniały nam jak naelektryzować ich powierzchnię...
 I jak BALONEM przesuwać przedmioty:) Ten eksperyment polegający na polaryzacji cząsteczek najbardziej podobał się J. , bo ze starszymi robiliśmy to już wiele razy. Chociaż pocieranie o włosy i "magiczne" poruszanie puszki po napoju czy papierków było ekscytujące:). Zdjęć nie zrobiłam bo mam tylko dwie ręce:):)
A na koniec jak widać szampańska zabawa . Balony fruwały, fruwały, śmiech o ściany się obijał i nie wiem jakim cudem ale stojąca lampa ocalała:)
A dmuchanie baloników (proszę bez procentowych skojarzeń!) to także logopedyczne ćwiczenie jakże nam potrzebne ...

No i jak? Fajnie było?

Jak chcecie więcej to zajrzyjcie na inne warsztaty projektu "Dziecko na Warsztat", zapraszamy!


DZIECKO NA WARSZTAT

31 komentarzy:

  1. było fajnie i bardzo efektownie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój mały-duży odkrywca z pewnością byłby zachwycony... Super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacja... Normalnie szok :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mali odkrywcy zapamiętają tą zabawę na długo! Suuuper:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Baaaaardzo fajnie było! Gejzer będziemy musieli u siebie chyba też zrobić! Dzięki, że jesteście w projekcie :)
    Czekamy na kulinaria :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że podobało się Wam Odkrywcy i Mamy:):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się u Was dużo działo!!! SUper i jakie masz dzieciaki fajne i widać że mega im się eksperymenty podobały:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, fajnie! Na pewno wykorzystamy to jeszcze z gejzerem, czyli wulkan, który u nas się pojawił nakryjemy nakrętką z małym otworkiem:). Dzięki za podpowiedź :). A na mleku malowaliśmy już kiedyś - długie godziny tworzyliśmy co rusz nowe kombinacje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie bylo, fajnie! My też żyjemy tuż obok wulkanu, a właściwie wielu wulkanów, ale na szczęście są one już wygasłe :-) Pozdrawiam całą gromadkę z Tajwanu

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały warsztat i eksperymenty. A jaka radość na twarzy dziecka:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale cudne te twoje dzieci :) A Marysia urocza! :) :) :)
    Piękne to przygotowałaś. Wulkan kolorowy- rewelacja -chłopcy mieli super pomysł, wygląda ekstra, dużo lepiej niz zwykły! a dmuchanie drożdżowe (tez pisałam o tym, ale nie robiliśmy z drożdżami, robiłam z sodą) wzubudziło zapewne wiele emocji :) No i gejzer wędruje na naszą listę -do zrobienia :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Twój pomysł z przedszkolem zachęcił mnie i może zrękodziełem pójdę do szkoły chłopców, zresztą jużbyłam kiedyś ...
      no i fakt było z eksperymentami dużo emocji, fajnie!

      Usuń
  12. ale wybuchowo :)
    jak dla mnie - bomba :P

    OdpowiedzUsuń
  13. co za radosc uchwycona na fotkach, pieknie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ta radość wzruszyła, to był piękny czas z dziećmi!

      Usuń
  14. zabawa była przednia jak widać a eksperymenty super;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Niebezpiecznie (ale i ciekawie) tam u Was! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. My też, my też robiliśmy wulkan!

    http://pietruszka.blox.pl/2013/06/BYOV.html

    Super zabawa :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo malownicze eksperymenty :) Pięknie. A jaka ekipa naukowców szczęśliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne pomysły na zabawę połączoną z nauką. Mój synek też uwielbia wulkany. Nawet robiliśmy kiedyś jeden - do tej pory mam ślad na ścianie w kuchni od czerwonej lawy :)) Taka pamiątka. A Wy macie pamiątkowe fotki, no i wiedzę w głowie. Na pewno zapadnie na długo. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowny ten kolorowy wulkan!! I jaka radość przy gejzerach będzie śąwietna pamiątka :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny warsztat. Pozwolę sobie wykorzystać eksperyment do jutrzejszych zajęć o budowie ziemi i ruchach tektonicznych :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo fajny warsztat a ile wesołych buziek :)

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Twój komentarz:):)