czwartek, 7 lutego 2013

Takie tam codzienności...

Ulegając namowom mojego nowego "czytacza"a w realu przyjaciela rodziny - piszę. Szykujemy się do wyjazdu do Polski. (Spędzimy tam 6 tygodni). Liczymy dni do odlotu:) jeszcze zostało 19 naście. Czekamy na spotkania z rodziną, wspólnotą, przyjaciółmi... I czas przyśpiesza:) Mam dużo planów, przygotowań i już zaczynam myśleć, że czas się kurczy zbyt szybko, cóż jak zwykle:) W szkole też dużo się dzieje. Przeprowadzałam wczoraj w drugiej klasie (naszego A.) lekcję o Polsce. Najpierw musiałam zacząć od tego gdzie Polska leży, bo mimo,że Antoś z większością dzieci już trzeci rok jest w klasie, nie umieli umiejscowić naszej Ojczyzny na mapie. Ba, nawet nie umieli wymienić kontynentów:) Antoni miał okazję zabłysnąć. Bo on oczywiście wie jakie są kontynenty i że Polska w Europie jest. Wykazał się też podstawową umiejętnością czytania mapy : wie, że kolory uzależnione są od poziomu lądu względem morza. Nie muszę chyba dodawać, że byłam z Niego dumna. Opowiedziałam i polskim godle i puściłam z You Tube filmik dziesięciominutowy o historii Polski z angielskim napisami. Potem mówiliśmy o Warszawie, kolorowaliśmy Syrenkę i opowiedziałam im legendę o powstaniu Warszawy. O Warsie i Sawie. Baaardzo im się spodobała:) Mogli by jej słuchać bez końca:) Więć opowiedziałam im jeszcze o Bazyliszku. Słuchaliśmy fragmentu Etiudy Rewolucyjnej Chopina. I jeszcze inne rzeczy. A furorę zrobił pokaz zamków polskich (znowu You Tube:). Mrs. Asia, to naprawdę te zamki? One tak teraz wyglądają? Naprawdę?
A w domu szpitalek mały. Mania pierwszy raz w życiu wymiotowała pół dnia, biedna taka, nic prawie nie jadła - a ona normalnie ciągle je!! M1 też znowu chory, leży w łóżku albo snuje się jak wysoki, chudy cień:). J. rosną nóżki i marudzi biedaczek, że go bolą. M3 uczy się na pamięć piosenki o wszystkich Stanach i ich stolicach i co rusz melduje nam o postępach a A. przygotowuje się do pierwszej spowiedzi - już za dwa tygodnie!
Tak poza tym, dzisiaj była wiosna ale teraz w nocy już znowu jest -10C, niestety. Czekamy na nowe opady śniegu... z mieszanymi uczuciami, trochę już zimą zmęczeni ale z drugiej strony ziemia tutaj potrzebuje opadów żeby zbiory były lepsze niż w zeszłym roku...
I na koniec dla ocieplenia atmosfery parę dawno, dawno obiecanych zdjęć letniego Wyoming. Aż trudno uwierzyć, że bywa tu tak gorąco:):)


 Widzicie jak pada deszcz? Fascynuje nas zawsze oglądanie deszczu z daleka. I granicy gdzie pada a gdzie nie. Tu gdzie my jedziemy samochodem nie padało, tylko tam w oddali. Potemi u nas byla gwałtowna burza.
 Konie. Jest tu ich dużo. Pasą się swobodnie.

Preria? Step? Wyomińska równina - wokoło góry.




A tu kilka zdjęć z jednej z naszych ulubionych rozrywek:)





Jeziora tu też mamy - na tej pustyni:)



5 komentarzy:

  1. Sporo się u Was dzieje. Nie dziwię się dumy z Syna ale i nie powinnaś się dziwić. Sporo pracujesz z dziećmi w domu więc i wiedzę mają ponad swoich rówieśników :)

    OdpowiedzUsuń
  2. najgorsze te choróbska! oby szybko przeszło

    OdpowiedzUsuń
  3. a gdzie bedziecie w Polsce? w jakich rejonach?

    OdpowiedzUsuń
  4. my z Warszawy, więc tam się zatrzymamy:) mamy Reditio z naszą wspólnotą. Będziemy też trochę jeździć ze świadectwami po kraju....

    OdpowiedzUsuń
  5. Moze tez przyjada do Gorzowa Wielkopolskiego. Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Twój komentarz:):)