wtorek, 29 marca 2011

biedroneczki w krainie Profesorów...

Jasio wyjął nakrętki plastikowe... a ja pływałam w sieci jednym okiem. MAMO! Mamo! wyraźna zachęta do zainteresowania się synkiem... Co my tu mamy chłopczyku? Nakrętki? Pomalujemy może? Ostatnio malujemy co popadnie flamastrami do CD... A właśnie. Coś tu gdzieś było o nakrętkach... BIEDRONECZKI! To do dzieła!
 Ja rysowałam, J. zarządzał kolorami i pomagał oczy przyklejać. Takie bezdomne te biedroneczki się mi wydały... wycięłam im liście z filcu...
Oczywiście na początek J. ułożył sobie z nich pociąg. Jak tylko przeniósł zabawę na podłogę... A potem bawiliśmy się razem. Jasio dzielił  listki i biedronki na małe i duże, ale  okazało się, że z niektórymi mamy problem. Ani małe ani duże. ŚREDNIE!
 Większość listków wycinałam podwójnie. No to, zagadkę zrobiłam Jasiowi. Który listek tu nie pasuje? Który nie ma pary?
 
Profesorów dwóch mieliśmy dzisiaj w domu:). Bo zapomniałam Wam powiedzieć, że na początek zrobiliśmy z J. okulary z drucików kreatywnych. I chodził w nich kilka godzin. Jak tata, mama i M1. :) Oczywiście, gdy A. wrócił ze szkoły, też dostał swoją parę....I wesoło było.. Śmiechu co niemiara...
Pomysł stąd.

5 komentarzy:

  1. są śliczne, też juz mam pełne pudełko nakrętek i szukam na nie pomysłu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne te biedroneczki. Jak naszym dzieciom niewiele potrzeba do dobrej zabawy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie dziewczyny! Fajnie, że się Wam podobają:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe te biedroneczki,będzie trzeba wykorzystać pomysł :)

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Twój komentarz:):)